piątek, 17 grudnia 2010

Krzychu Kolumbowicz?

Władysław III Warneńczyk
źródło:   http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/31/Wladyslaw_Warnenczyk.jpg

Kilka dni temu na portalu TVN 24 przeczytałem dziwną informację. Niejaki Manuel Rosa, wykładowca z Uniwersytetu w Duke w Północnej Karolinie wyraził w swojej nowej książce pogląd, jakoby Krzysztof Kolumb był Polakiem. I to nie jakimś tam zwykłym, pierwszym lepszym Polakiem, tylko synem naszego króla Władysława III Warneńczyka...

Jego teoria opiera się na jednej z wersji opowieści o królu Władysławie. Jak większość z nas wie, oficjalna wersja historii głosi, że ów monarcha zginął w trakcie krucjaty przeciwko Turkom, na polu bitwy pod Warną, w dzisiejszej Bułgarii. Istnieje kilka opisów chwalebnej śmierci młodego i porywczego króla-wojownika. Dość wiedzieć, że turecki kronikarz imieniem Chodża Effendi, napisał iż jeden z janczarów strącił Władysława z konia i uciął mu głowę. Dostojna głowa, zanurzona w miodzie (żeby się nie zepsuła) przywędrowała wkrótce do pałacu sułtana Murada II, gdzie służyła za wojenne trofeum, dowód potęgi Turcji.

Jest jednak małe ale. Nie wiadomo do końca czy była to głowa Władysława. Podobno włosy nieszczęśnika były koloru blond, a król Władysław miał wedle historycznych relacji włosy kruczoczarne. W związku z takimi pogłoskami, wielu nie dawało wiary w śmierć króla. I w taki sposób narosło wokół tego kilka historii.

Jedna z tych historii głosi, że Warneńczyk przeżył bitwę, i zbiegł z miejsca zdarzenia. Po tak sromotnej klęsce, nie miał po co wracać do swojej ojczyzny, więc stwierdził, że zrobi sobie małe wakacje, i wyruszył w tropiki. W taki sposób (wedle niesprawdzonej opowiastki) miał trafić na Maderę, wyspę na Oceanie Atlantyckim, która znajdowała się w posiadaniu Portugalii. Przybrał oczywiście nowe imię i nazwisko, znany był tam ponoć jako Henryk Niemiec. Pędził sobie spokojny żywot, z dala od wielkiej polityki. Warneńczyk, alias Henryk Niemiec wziął sobie za żonę portugalską szlachciankę i według Manuela Rosy spłodził z nią nikogo innego jak Krzysztofa Kolumba. Podobno dzięki swojemu szlachetnemu pochodzeniu, łatwiej mu było przekonać królewską parę Hiszpanii do zorganizowania zamorskiej wyprawy do Indii (która oczywiście przypadkiem odkryła Amerykę). I w ten sposób wnuczek Władysława Jagiełły spotkał się jako pierwszy Europejczyk z Indianami. Ciekawa teoria. Pan Rosa chce podobno przeprowadzić badania DNA w celu potwierdzenia tych rewelacji.

Nie mam wystarczającej wiedzy na ten temat, nie czytałem książki Rosy, ale swoje zdanie wyrażę. Wydaje mi się, że Władysław III Warneńczyk zginął 10 XI 1444 roku. Większość źródeł przedstawia fakty w ten właśnie sposób. Ciała nie odnaleziono - po wielkich bitwach ziemia była usłana trupami, które tworzyły niemalże dywan. A bitwa pod Warną była masakrą chrześcijańskich wojsk, choć i muzułmanie ucierpieli. Stosunkowo niewielka przestrzeń była pokryta wieloma tysiącami zabitych. W dodatku - sam król zginął w towarzystwie najlepszych rycerzy ze swojego przybocznego hufca. Uzbrojenie króla nie różniło się za bardzo od uzbrojenia tych rycerzy. Turcy łatwo mogli więc pomylić ciało króla z kimś z jego obstawy. Ostrzegam, to tylko moje teoretyzowanie, ale Władysław mógł być tak mocno wdeptany w ziemię (dosłownie) i zmasakrowany, że w ogóle nie dało się go zauważyć, a co dopiero rozpoznać. A i kruczoczarne włosy mogły zmienić barwę pod wpływem zakrzepłej krwi, błota i pyłu - dla niewprawnego obserwatora mogły wyglądać na włosy koloru blond. Władcy niekiedy ginęli na polu bitwy, i ślad po nich przepadał. Tak było chociażby z ostatnim cesarzem Bizancjum, Konstantynem Dragazesem. Księcia Henryka Pobożnego rozpoznano po bitwie pod Legnicą jedynie dzięki szóstemu palcowi u nogi, ciało było w takim stanie, że tylko ta charakterystyczna wada mogła pomóc w jego identyfikacji.

Zobaczymy czy uda się przeprowadzić badania DNA, które zweryfikują teorię ojcostwa Władysława. Jeżeli uda się zbadać próbki kodu genetycznego Kolumba i jego domniemanego dziadka Władysława Jagiełły, a test wykaże, że to co mówił Rosa jest prawdą... trzeba będzie pozmieniać wiele podręczników do historii.



2 komentarze:

  1. Takie teorie zawsze mocno mnie śmieszą. wielcy ludzie ( w znaczeniu że znani ) zawsze wzbudzają równie wielkie emocje. Problem ich pochodzenia tudzież narodowości jest powszechnie znany. Od Aleksandra Macedońskiego poprzez Romulusa, Jezusa, Wilhelma Zdobywcę, Adama Mickiewicza czy Alberta Einsteina co do którego nie wiadomo czy bardziej był Niemcem czy Amerykaninem czy może Żydem. Po prostu każdy naród chciałby policzyć jako swoich jak najwięcej wspaniałych ludzi. Ale problem tożsamości jest zawsze niezwykle ciekawy. A co do tematu kolumbowsko-amerykańskiego to bardziej interesującą postacią jest Jan z Kolna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zobaczymy co z tego wyniknie. Prośba do Katedry Wawelskiej o udostępnienie próbki DNA Jagiełły już została wystosowana. Co do Jana z Kolna - bardzo ciekawy temat. W swojej książce "Wyprawy wikingów" kanadyjski żeglarz Farley Mowat pisał, że do wybrzeży Ameryki Północnej wielorybnicy z Islandii i Skandynawii docierali przez całe średniowiecze, i w XV w. wcale nie było dla nich niczym niezwykłym istnienie odległego lądu na zachodzie. Wyprawa w której mógł uczestniczyć jakiś Polak, nie jest taka nieprawdopodobna jak by się mogło wydawać.

    OdpowiedzUsuń