poniedziałek, 13 grudnia 2010

Słów kilka o turniejach


Turnieje rycerskie - nieodłącznie kojarzone są z epoką średniowiecza. Czym były? Na czym polegały? Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba zacząć od tego, że rycerz był zazwyczaj człowiekiem, który lubił się bić. Po prostu lubiono toczyć walki i sprawdzać się w fechtunku. Wyzwania do pojedynku były na porządku dziennym. Był to rodzaj sportu. W XI wieku bijatyki zaczęto łączyć w większe, zorganizowane "mecze".

Mêlée
Ok. roku 1060 francuski rycerz Geoffrey de Preuilly organizował już coś, co można nazwać turniejem. Były to regularne mordobicia, nie mające nic wspólnego z hollywoodzką wizją turnieju, która przewija się w wielu filmach. Wczesne turnieje nazywano we Francji "mêlée" - co można porównać do naszego słowa "młyn", co jest jak najbardziej zrozumiałe - rycerze walczyli niekiedy w niezłym ścisku. Pole turniejowe miało rozmiary normalnego pola bitwy, powierzchnia była często równa kilku kilometrom kwadratowym. Rycerze dzielili się na dwie drużyny z kapitanami na czele. Chodziło przede wszystkim o pokonanie i pojmanie przeciwnika, który musiał wykupić się z niewoli. Zasady "mêlée" były generalnie proste: nie wolno było zabijać rycerzy, i nie wolno było atakować w tzw. "bezpiecznych polach", które były wyłączone z walki, rycerze mogli tam odpocząć i opatrzyć rany.  Czasami ktoś jednak w walce zginął - cóż, trudno. Zdarzało się też, że "zabawa" wymykała się spod kontroli, i zamieniała w bezlitosne zabijanie.  W polu walki dopuszczalne były wszelkie zagrywki, łącznie z atakami od tyłu, walką dwóch (lub więcej) na jednego, czy używaniem kusz.

Gonitwa
"Mêlée" było organizowane głównie dla treningu, po to by rycerze nie wyszli z wprawy. Natomiast gonitwa, to już ta powszechnie znana wszystkim forma konkurencji turniejowej: rycerz nacierający konno, z nastawioną kopią, na drugiego rycerza. Chodziło o strącenie z konia przeciwnika. W późniejszych czasach celem gonitwy było skruszenie kopii, na turniejowej tarczy przeciwnika. Przeważnie walczono jeden na jednego, a walkę obserwowała publiczność. Stosowano wiele nieuczciwych sztuczek. Dla przykładu: przyśrubowywano rycerz do siodła tak by nie mógł zostać strącony (praktyka w XIV wieku powszechnie zakazana), albo używano specjalnych metalowych rękawic, które właściwie same trzymały kopię, niezależnie od siły samego rycerza. Z czasem turnieje ewoluowały - wprowadzano nowe zasady, płoty rozdzielające rycerzy, na trybunach zjawiały się damy, pojawili się heroldowie wywołujący rycerzy do walki. Na blogu pojawią się jeszcze nieraz posty dotyczące turniejów, słynnych rycerzy, którzy brali w nich udział, i różnych ciekawostek związanych z pojedynkami.

2 komentarze:

  1. Generalnie z turniejami średniowiecznymi jest ogromny problem. Nasze wyobrażenie o nich jest za pewne zupełnie inne od rzeczywistości. Trzeba pamiętać iż taka impreza nie należała do tanich. Tylko realnie majętnych rycerzy stać było na zakup specjalnej turniejowej zbroi, która była tak ciężka iż rycerza w niej trzeba było dźwigiem wkładać na konia ( swoją drogą mam nadzieje Drogi Galahadzie że rozwiniesz kiedyś temat zbroi ich ciężarów i rozmyjesz krążące na ten temat mity -warto wspomnieć choćby o Azincourt) dodatkowo rycerz taki musiał być rzeczywiście sprawny fizycznie. Co do nagrody to z naszej perspektywy była marna chustka od białogłowy albo liście wawrzynu. Tyle że takiemu rycerzowi złoto potrzebne nie było miał go pod dostatkiem

    OdpowiedzUsuń
  2. Pełna zgoda Mivaelu :) Co do zbroi, to postaram się napisać co nieco o jej rozwoju na przestrzeni 1000 lat. Ciekawe są bajki o tym, że rycerz, gdy spadł z konia nie mógł już na niego wejść. Nawet konstrukcja pełnej zbroi płytowej zapewniała swobodę ruchów. To że trzeba było mieć odpowiednią siłę i kondycję do efektywnej walki w takim oporządzeniu, to też niezwykle ważny element.

    OdpowiedzUsuń